poniedziałek, 22 października 2007

Wybieram się...

No I znowu przegrałem wybory…nie fajnie...zwłaszcza, że miałem już przygotowana odezwę do narodu...

A mniej poważnie...

No to wybraliśmy (właściwie wybraliście, chociaż mnie ta opcja satysfakcjonuje)...i co teraz??

Na początek trzeba pozmieniać ludzi na „stołkach”, za nasze pieniążki oczywiście...ale nie pękajcie obywatele, w końcu macie co chcieliście już niebawem władza zrobi nam dobrze. Pozostaje więc wygodnie ułożyć się w fotelu, albo złapać troszkę jesiennego słońca na jakimś spacerku i czekać...
Najpierw oczywiście władza musi sobie zrobić dobrze, a to może jeszcze chwilkę potrwać...no, ale wygrali to chyba nie będziemy im odbierać tej małej przyjemności...każdy dla siebie, według potrzeb, a potrzeby są...bo przecież kraj był pogrążony w kryzysie...
Jeżeli się uda to może nam też coś skapnie zanim rozpiszą następne przedterminowe wybory.

Mimo wszystko proponuje jednak wziąć się na własną rękę do jakiejś roboty, tak profilaktycznie...

A tak całkiem niepoważnie..

Cały ten cyrk przypomina mi taką weselną zabawę. Polegało to na tym, że wszyscy tańczą w rytm muzyki, jak muzyka przestaje grać to każdy biegnie żeby zając miejsce na krzesełku. Problem w tym, że krzesełek nie starczy dla wszystkich... Wczoraj przestała grać muzyka ;)

Kto zdążył ten może pocałować pana młodego...

czwartek, 18 października 2007

Na temat tematów...

Podzieliłem posty na kategorie tematyczne, mam nadzieje że dzięki temu łatwiej będzie się odnaleźć tu...dziękuje za uwagę.

Samotność w tłumie...

Kiedyś człowieka określał adres korespondencyjny i numer telefonu stacjonarnego.

Teraz każdy szanujący się obywatel XXI wieku ma: adres zamieszkania (z którego i tak korzystają tylko sądy, ZUS-y i tego typu instytucje), telefon „domowy”(taka mała skrzynka w przedpokoju), telefon komórkowy(prywatny i służbowy).
Internet a w nim:
Przynajmniej dwa konta mailowe(nie licząc tych, do których pozapominaliśmy haseł), profile na kilku(co najmniej trzech) forach internetowych, numer gadu-gadu, ICQ i bóg wie jakich jeszcze komunikatorach. Przynajmniej jeden blog(żeby wylać frustracje), konto na portalu ulubionej sieci komórkowej żeby za darmo wysyłać sms.
Kilka tożsamości w serwisach typu nasza-klasa.pl, aby odszukać utraconą miłość z czasów liceum...
Gramy w kilka niekończących się gier internetowych(ot tak dla zabicia czasu w pracy)...

Popularność wyznaczana jest przez miejsce twojej ksywki na stronach wyników wyszukiwania w google... Smutne??

Może smutne, ale trendy...

sobota, 6 października 2007

Groteska.

Euforie zaczynają przytrafiać się coraz częściej. Na przemian ze wspomnianymi już huśtawkami depresyjnymi. I niby nic w tym nadzwyczajnego, ot może reakcja na wahania ciśnienia(pogodę i takie tam przyziemne sprawy). Jednakże wszystko nabiera nietypowego znaczenia, od kapiącej wody w środku nocy, po piosenkę, jaka leci losowo przy porannym goleniu; od ludzi spotykanych przypadkowo zawsze wtedy gdy są potrzebni, po pomysły które przychodzą do głowy keidy zdaje się że już nic nie da się zrobić. Wszystko daje pewność, że zmierza we właściwym kierunku(pytanie czy dobrym to już inna kwestia).


Zauważyłem, że często zdaję się na los. I to w coraz poważniejszych sprawach. Jestem w takim momencie życia, w którym powinna się kształtować moja przyszłość (wykształcenie, dobra praca coś w tym stylu). Tymczasem z wyszczerzonymi w uśmiechu zębami, przechodzę nad wszystkimi(jakże istotnymi z punktu widzenia społeczeństwa) wydarzeniami, radośnie stwierdzając „jakoś to będzie”.

Cała groteska polega na tym, że jestem tego więcej niż pewny, święcie przekonany, że moje życie nie może potoczyć się inaczej.

Dlaczego?

Może dlatego że nie wiele mi potrzeba do szczęścia? Może dlatego że podświadomie wierzę, że ktoś kieruje moimi poczynaniami i nie pozwala mi się wpakować na tyle w szambo żebym się udusił? A może jestem zbyt leniwy żeby takie wygodne założenia zmieniać?

Kwestia wciąż otwarta...propozycje(tylko poważne) es em esem.